Debiut o którym słyszał każdy, nie uniknął pewnych utartych schematów. Recenzja- „Kredziarz” C.J. Tudor

Kredziarza nie dało się nie zauważyć. Reklama na FB atakowała bez litości, ciekawa forma zgłoszeń po książkę też przyciągnęła uwagę. Jednak to okładka była czymś co zadecydowało, że chciałam tę książkę przeczytać. Oryginalny grzbiet, niepokojąco minimalistyczny front- cudo! Nawet fakt debiutu literackiego nie mógł mnie odstraszyć i sprawić bym zrezygnowała z lektury.

Eddie razem ze swoją paczką przyjaciół dojrzewają w sennym, angielskim miasteczku. Nie różnią się niczym od innych dzieciaków, poza jedną drobną rzeczą. Porozumiewają się kodem rysowanym kredą na chodniku. Zabawa jest świetna… Do czasu, gdy znaki doprowadzają ich do zwłok dziewczyny. Trzydzieści lat później każdy z nich dostaje tajemniczy list, którego nikt nie traktuje poważnie. Wtedy zostaje popełnione kolejne morderstwo…

Mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony, książka jako debiut była naprawdę bardzo dobra. Wiele ciekawych fragmentów i interesujących zabiegów sprawiało, że czytało się przyjemnie.  Nie obeszło się jednak bez paru zgrzytów.

Zdecydowanym plusem powieści jest małomiasteczkowy klimat. Atmosfera małych miasteczek sprzyja thrillerom  i osadzenie akcji w takim miejscu zawsze będzie dobrym wyborem. W miejscu gdzie wszyscy wszystko o sobie wiedzą, może kryć się naprawdę wiele sekretów, a każdy kolejny wydaje się okropniejszy od poprzedniego. Podobnie sprawa ma się z wykorzystaniem dzieci jako głównych bohaterów (przynajmniej w jednej z dwóch linii czasowych). Te, z pozoru, niewinne istoty, mogą mieć na sumieniu znacznie więcej niż myślimy. Dzieciaki są nie tylko egoistami z natury. Potrafią zamienić się w brutalnych potworów i posunąć się o wiele dalej niż można by się spodziewać. A taki widok przerazi każdego dorosłego…

Książka przypomina nam też, jak wiele może zależeć od drobnych rzeczy. Nawet nieistotna decyzja, może znacząco wpłynąć na cudze życie. Z konsekwencjami swoich uczynków możemy się pogodzić, jednak są i takie do których boimy przyznać się nawet sami przed sobą. Ukazanie jak takie postępki wpływają na młode umysły i jakie przynoszą skutki w dorosłym życiu, daje nam ciekawy obraz ludzkiej psychiki.

Autorka nie uniknęła jednak pewnych schematów. Mamy więc grupę przyjaciół pochodzących z kompletnie różnych rodzin, o wyznaczonych rolach, tak by w grupie znalazł się klaun, outsider, rozjemca, agresor i, a jakże, pierwsza miłość outsidera. Mamy też dorosłego, nowego w miasteczku, który od pierwszych chwil jest na naszym celowniku jako główny podejrzany. Zakończenie, mimo że dla wytrawnego czytelnika nie jest specjalnie zaskakujące, w dalszym ciągu pozostaje bardzo przyjemne, a pewne kwestie które pozostały w sferze domysłów nadały bardzo przyjemnego smaczku.

Kredziarz to dobry debiut. Nie wybitny, ale naprawdę dobry. Autorka zdecydowanie ma predyspozycję i może nas jeszcze zaskoczyć.

4 myśli w temacie “Debiut o którym słyszał każdy, nie uniknął pewnych utartych schematów. Recenzja- „Kredziarz” C.J. Tudor

  1. Iskierka_czyta pisze:

    Mam na półce, ale bo wielki boom recenzji tej książki nie mogłam po nią sięgnąć. Wydawało mi się, że każdy cukierkowo ją chwali. Zapewne po nią sięgnę jak tylko znajdę chwilę wolnego czasu 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz