Czy czytanie sprawia, że jesteśmy wyjątkowi? A może poczucie wyższości to po prostu objaw wybujałego ego?

Kiedyś, gdy o internecie nikt nigdy nie słyszał wszystko wyglądało inaczej. Kot był tylko domowym pupilem, a nie gwiazdą Instagrama. Posiłki się jadło, a nie fotografowało a książki… Książki się czytało i ewentualnie dyskutowało o nich w gronie najbliższych znajomych.

A dinozaury zastanawiały się nad zmianą diety.

Nie jestem jedną z tych osób które twierdzą, że wszystko co nowe jest złe. Co prawda wolę jeść ciepłe dania, ale kotem z przyjemnością się pochwale. Cieszy mnie fakt, że o każdej książce znajdę jakąś opinie, a ktoś zwróci moją uwagę na tytuł o którym bym normalnie nawet nie pomyślała. Nie mówiąc już nawet o poznaniu ogromnej ilości osób o takich samych zainteresowaniach co ja. Przecież prowadzę blog, odwiedzam inne i jestem kompletnie uzależniona od wrzucania fotek książek na portale społecznościowe.

Ale…

Jednak ten wpis nie powstałby gdyby coś w tym wszystkim mi nie przeszkadzało. Ilu z was należy do grup książkowych na Facebooku? Jednej, pięciu, dziesięciu… Jestem aktywną uczestniczką wielu z nich, jednak ostatnio coraz bliżej mi do zrezygnowania z większości z nich.

Dlaczego?

Wszechobecny snobizm, rozmiłowanie we własnym ego, wyższość pewnych gatunków nad innymi i nieposzanowanie zdania innych. To jedne z grzeszków tak często popełnianych, że powoli sprawiają wrażenie nie grzeszków a reguły.

Wczoraj coś we mnie pękło.

Jedna z osób dziękowała za przyjęcie do grupy używając takich słów jak elita (na szczęście umieściła je w cudzysłowie), twierdząc jednocześnie, że tak niewiele osób już czyta. Ale czy tak jest faktycznie? Naprawdę tak mało osób dla przyjemności czyta książki?

Co roku robione są sondaże i zawsze ich wyniki są przerażające. Polacy nie czytają, nie kupują, nie myślą nawet o książkach. To co wy tu robicie? Skąd te tłumy na facebookowych grupach, kto tworzy i odwiedza blogi albo wrzuca zdjęcia książek dzięki czemu powstał Bookstagram (który sam w sobie jest już fenomenem).

Kiedyś było lepiej?

Możliwe, ale przecież bywało też gorzej. Wskażcie mi proszę epokę, wiek czy chociażby dziesięciolecie gdzie całe społeczeństwo jak jeden mąż każdy wieczór spędzało przy lekturze. Ba! W dodatku nie byle jakiej lekturze, bo przecież czytanie tak zwanej lekkiej literatury też jest przez niektórych niemile widziane.

No właśnie, co wypada czytać?

Duża grupa członków wspomnianych wcześniej grup, uważa się za lepszych tylko dlatego, że czytają PRAWDZIWĄ literaturę. Klasyczną, ciężką, zmieniającą światopogląd. Smażąc naleśniki cytują 381 stronę Potopu, a stojąc w kolejce w Tesco rozmyślają nad wpływem twórczości Orwella na ceny marchewki.

Czytasz coś innego? Nie daj Cthulhu fantastykę, albo tfu! młodzieżówki? Jesteś niedokształconym, mało ambitnym tworem który nie powinien mieszać się w rozmowy dorosłych. Najlepiej to się do tego nie przyznawaj i udawaj tak jak my. Jeżeli czegoś nie wiesz, nie rozumiesz lub nie czytałeś sprawdź na Google (wierzcie mi często mam wrażenie, że niektórzy tak robią).

Oczywiście nie zawsze tak jest.

Są grupy w których przebywanie to przyjemność, gdzie dyskusja nie ma końca a ludzie szanują swoje zdanie. Dlatego ciągle mam nadzieję, że czytelniczy snobizm to tylko odłam w zasadzie zdrowego tworu.

Nadzieja zawsze umiera ostatnia, prawda?

30 myśli w temacie “Czy czytanie sprawia, że jesteśmy wyjątkowi? A może poczucie wyższości to po prostu objaw wybujałego ego?

  1. Karina pisze:

    Świetny post! Świetnie opisane. Muszę się zgodzić.
    Denerwuje mnie to dorabianie do czytania czegoś takiego…. no nie wiem… jakby wszyscy czytelnicy byli przez sam fakt czytania otoczeni dodatkowym splendorem. Ja czytam dla przyjemności, ale nie robię z tego czynności nadzwyczajnej i nie rozpływam się nad sobą – jaka to nie jestem inteligentna, bo czytam. 😀 Raz czytam ambitniej, raz mniej, ale kogo to obchodzi?
    Za to często spotykam właśnie takich ludzi, którzy czytają nawet tę mało ambitną literaturę i rozpowiadają o tym naokoło, jakby to miało im podwyższyć rangę społeczną. Dlaczego? Bo inni przecież w tych czasach nie czytają. A guzik prawda!
    Ja sama widzę wokół całą masę młodych i bardzo młodych osób, które czytają. Jeżdżę na różne konkursy recytatorskie i spotykam się z rówieśnikami naprawdę obytymi, inteligentnymi, z którymi jest o czym porozmawiać. Dodam, że czytanie nie zanika, samo w sobie czytanie chyba jest jeszcze bardziej popularne niż wcześniej. Można narzekać, że młodzież siedzi z komórkami, ale przecież też w nich czytają. Nie tylko książki, ale na przykład wiadomości, blogi, poradniki… Wiadomo – nie wszyscy. Niektórzy tylko grają w gry. Ale tak jak piszesz – kiedyś również nie wszyscy siedzieli z książką co wieczór. Świat zawsze się dzielił na tych bardziej i na tych mniej ambitnych. To się naprawdę nie zmienia.
    Fajnie, że to nie zanika, bo czytanie wiąże się z nieustannym poszerzaniem horyzontów. Ale też niech się z tego nie robi właśnie zajęcie ,,elitarne”. Nie cierpię tego przechwalania się młodzieży: ,,Jestem młoda, a czytam, to takie niezwykłe”. Nie, to nie jest niezwykłe 😀 Tutaj mi się trochę przypomina teza Gombrowicza z ,,Dwugłosu o poezji”, w którym skrytykował osoby, które nawet niekoniecznie rozumieją poezję czy jakąś tam muzykę klasyczną, ale są takimi megalomanami, iż będą zawzięcie udawać, że przecież jest inaczej! :))

    Polubione przez 1 osoba

    • mocnosubiektywna pisze:

      O właśnie, skupiłam się na snobach którzy czytają tylko klasykę, a zapomniałam o tych których najbardziej ambitną lekturą było „50 twarzy Greya”. W tym wypadku robienie z siebie kogoś lepszego od innych jest równie śmieszne.

      Gombrowicz to jednak nie głupi człowiek był 😉 W czasach gdy wszystko można sprawdzić w internecie, nie sztuką jest udawać bardziej obytego i oczytanego niż jest się w rzeczywistości. Mam wrażenie, że czytanie jest modne i niektórzy ślepo za tą modą podążają… Taka sztuka dla sztuki.

      Polubienie

      • Karina pisze:

        Właśnie 🙂 tak więc świetnie, że poruszyłaś ten temat. Kiedy spotykam takie osoby na swojej drodze z wybujałym ego, wyrośniętym głównie na fundamencie wielu przeczytanych książek (tj. ,,50 twarzy Grey’a”, ,,Ciemniejsza strona Grey’a”, ,,Najczarniejsza strona Grey’a” – czy jak to tam jest; ,,Zmierzch”), mam ochotę ostentacyjnie popukać się po głowie, a następnie jak najszybciej odwrócić się na pięcie i odejść.
        Warto o tym pisać, nigdy nie spotkałam jeszcze, by ktoś o tym napisał. Może do kogoś się przemówi 😉

        Polubione przez 1 osoba

  2. Kajman pisze:

    Dorabianie ideologii czytelnictwu to jedno z najdziwniejszych zjawisk. Mnóstwo osób czyta dla przyjemności, by zabić czas, ale czy to znaczy, że mają być gorzej postrzegani przez koneserów czytelnictwa zasypiających z ,,Księgami Jakubowymi” pod poduszką? Taki elitaryzm może też ( o ironio! ) zniechęcać od czytania. Młody człowiek, który pochwali w gronie literackich snobów przeczytane ostatnio YA zostanie nie tylko zakrzyczany ( ,,To nie jest ambitna, podkreślam AMBITNA literatura, weź się za Kafkę, wtedy pogadamy”), ale też zniechęcony do czytania. A przecież jedną z korzyści, jakie można czerpać z czytania jest rozrywka. Jeśli ktoś czyta więc tylko i wyłącznie dla frajdy, nie ma w tym nic złego. Inne zalety stają się tylko dodatkowym smaczkiem 🙂

    Polubienie

  3. Ania (ksiazkowepodrozeanny.blogspot.com) pisze:

    Absolutnie się z Tobą zgadzam.
    Nie lubię, kiedy ktoś ocenia mnie przez pryzmat tego, jakie czytam książki. Gust mam jaki mam i koniec.
    Nie twierdzę, że każdemu musi podobać się to, co mnie, bo przecież nie o to chodzi. Jedyne, czego oczekuje, to akceptacja moich wyborów.
    Czy to tak dużo?

    Polubienie

  4. Matka Przełożona pisze:

    Czuję lekką inspirację Najderem 😉

    Generalnie na grupach najbardziej denerwują mnie papierowy snobizm – „szelest kartek” i „zapach książki” jako wyznaczniki tego, że e-booki to kupa – oraz… próby zmuszania do czytania. Z tego co widzę jesteśmy na tych samych grupach, więc na pewno wiesz, o czym mówię: „Mój mąż nie lubi czytać, bo woli gry komputerowe ale na urodziny chcę mu kupić książkę, to na pewno zacznie, poradźcie”. Brrrr.

    Odrobina snobizmu jest zawsze spoko (w końcu czytanie to nasze hobby, fajnie jest się tym pochwalić), ale przesada jest odstręczająca.

    Polubienie

  5. Eadlyn Callie pisze:

    Cieszę się, że postanowiłas napisać taki post. Nie wiem skąd biorą się te statystyki. Znam bardzo dużo osób, które czytają i ja także robię to dla przyjemności. Uważam, że jeżeli ktoś lubi np. romanse, młodzieżówki itp. to powienien je czytać. Ja np. czytałam trzy tomy Greya i mi się spodobało. Wszędzie mogę przeczytać, że to dno i wodorosty, ale ja miło spędziłam przy tych książkach czas. Nie jest to ambitna literatura wnosząca nie wiadomo ile wiedzy w moje życie, ale potrzebowałam odstresowania i to dostałam. Oczywiście cieszę się, gdy ludzie czytają klasyki, ale lepiej czytać coś co sprawia nam przyjemność niż dzieło stworzone kilkaset lat temu męczące nas. Ja np. uwielbiam Mickiewicza, ale nie trawię „Romea i Julii”. Każdy czyta to co chce. A jak ktoś nie czyta to nikt nie może mu kazać tego robić. Osoby czytające nie są lepsze od tych, które tego nie robią. Moja mama nie czyta z braku czasu i nikt mi nie powie, że ma mniejszą wiedzę ode mnie.
    Trochę namieszałam w swojej wypowiedzi, przepraszam za to 😀

    Polubienie

    • mocnosubiektywna pisze:

      Ja też zawsze gdy emocje mnie lekko niosą, piszę impulsywnie i często trochę zagmatwam swoją wypowiedź przez to 😉 W porównaniu do tego, twoja i tak jest logiczna 😀

      Każdy ma swoje grzeszki literackie, ale nie możemy przez to oceniać jakim jest człowiekiem. Z czytaniem jest jak z muzyką czy filmem, po to jest tak duże zróżnicowanie gatunkowe by każdy znalazł to co lubi.

      Polubienie

  6. marktheartist pisze:

    Ilość przeczytanych książek nie świadczy o mądrości. O mądrości świadczy umiejętność przetwarzania pozyskiwanych informacji, czyli odrzucanie tego co zbędne, używanie tego co użyteczne w stosownym kontekście. Nieważne z jakiego źródła. Może to być z książek, z internetu, z własnego życia, z obserwacji.

    Polubienie

    • mocnosubiektywna pisze:

      Tutaj kłania się już umiejętność logicznego myślenia i czytania ze zrozumieniem. Niestety wielu czytelnikom paradoksalnie tych umiejętności właśnie brakuje 😉 Tak jak piszesz, nie ważne ile się czyta, ważne ile się z tego wynosi.

      Polubienie

  7. Oczarowana czytaniem pisze:

    Świetnie ubrałaś to w słowa! Serio, bardzo fajnie opisane.
    Ja ostatnio mało się udzielam na forach czy innych blogach, zwyczajnie z braku czasu, ale widzę co ludzie wypisują. Krytyka na każdym kroku, bo „przecież w tej książce nie ma nic interesującego tylko fruwające stwory czy inne ludki”. No ale jeśli ja właśnie to lubię, sprawia mi radość i się przy tym relaksuję, to niby jakim prawem taki ktoś , osoba która nic o mnie nie wie, mówi mi co mam czytać i krytykuje za wybór mojej lektury.

    Ja czytam co chcę i kiedy chcę, nie ważne czy książka ma przekaz czy też musi mnie odciąć od rzeczywistosci w najgłupszy sposób, nie zwracam uwagi na głupie teksty ludzi, ktorzy jedyne co widzą to czubek swojego nosa.
    To tak na prawdę temat rzeka. Brakło by mi miejsca w komentarzu i czasu na pisanie, gdybym miała opisać dokładnie wszystko co myślę. Ale wydaje mi się, że już moją opinię znasz 😀

    Pozdrawiam
    Justyna

    Polubienie

    • mocnosubiektywna pisze:

      Znam 😉 I cieszę się, że znalazłaś chwilę by ją tu umieścić 😉

      Parafrazując znane powiedzenie: Czytaj i daj czytać innym 😉 Swoją przygodę z czytelnictwem zaczęłam właśnie od szukania ucieczki od otaczającego mnie świata. Nie czuję się winna, że dalej mi się takie wyprawy podobają. Czy to ma znaczenie, że czasami zamiast zastanawiać się czy być czy nie być wolę skakać po dachach w towarzystwie pięknej zabójczyni? Tak jak piszesz, nikt nie ma prawa krytykować wyborów innych. Nawet jeżeli kompletnie ich nie rozumie.

      Polubione przez 1 osoba

  8. Ania || SlowReading.pl pisze:

    Bardziej niż snobowanie się na czytanych gatunkach lub czytaniu w ogóle, mnie, jako czytelniczkę, drażni snobowanie się na na nowościach książkowych… (choć to chyba głównie w blogosferze, niż na grupach). Wystarczy wejść na Instagrama, gdy nadchodzi okres promocji danej książki – na niemal każdym bookstagramowym poście ta sama okładka książki, którą obecnie „wypada” czytać. A po kilku tygodniach – cisza. I nowa pozycja w natarciu. I to nieważne, że nie zawsze są to rzeczy godne polecenia. Jako czytelniczka czuję się osaczona tą nachalną wydawniczą promocją.

    Polubienie

    • mocnosubiektywna pisze:

      Tutaj użyłaś słowa klucz „promocja”. Niestety współprace z wydawcami na promocji właśnie bazują, dlatego nie da się uniknąć takich sytuacji. Chwalę sobie wydawnictwa z którymi współpracuję, bo u niektórych bez problemu mogę sięgać też po tytuły starsze, czasami sprzed roku czy dwóch. Na szczęście Instagram przyjmie wszystko, dlatego ulubione tytuły fotografuje nie tylko na świeżo, ale odświeżam je co jakiś czas. Zwykle dla własnej przyjemności 😉

      Polubienie

  9. kasi-recenzje-ksiazek.blogspot.com pisze:

    ” stojąc w kolejce w Tesco rozmyślają nad wpływem twórczości Orwella na ceny marchewki.” huehuehuehue.
    Uwierz, że irytuje to nie tylko Ciebie. Ludzie burzą się, że inni nie czytają i się nie udzielają w tych grupach, ale jak ktoś wrzuci linka z jakimś tematem na swoim blogu albo recenzją i do tego pytaniem czy czytali, czy się podobało itd. TO ŹLE BO REKLAMUJO SIE.
    Oczywiście, bo blog daje mi miliony i wcale nie robię tego z pasji i z chęci dzielenia się wrażeniami z innymi, oczywiście.
    Szkoda słów po prostu.
    A już największe cuda dzieją się na grupie Nie mam czasu, bo czytam – czy jakoś tak, nawet nie chciało mi się zapamiętać jej nazwy szczerze mówiąc…

    Polubienie

    • mocnosubiektywna pisze:

      Wiesz co, złość na spamowanie linkami jeszcze mogę zrozumieć. Są grupy jak np Twoja gdzie już w samej nazwie jest jasne nawiązanie do blogów i nikt nie ma nic przeciwko wrzucaniu linków. Ale gdy grupa powstała do typowej dyskusji to bezmyślne wklejanie czegoś może utrudnić życie. Najlepszym rozwiązaniem jest wklejenie całej recenzji i na jej końcu umieszczenie odnośnika. I wilk syty i owca cała.

      Absurdalne było to gdy wrzucałam gdzie mogłam link do zbiórki pieniędzy na sprzęt rehabilitacyjny dla jednej z blogerek książkowych. Nie była to reklama ani jej ani mojego bloga, a mimo wszystko gdzieniegdzie dostawałam „ostrzeżenie”, że za dużo sobie pozwoliłam albo, że post zostanie usunięty za 24 h.

      Tej grupy nie znam, ale mam wrażenie, że poznać bym nie chciała 😉

      Polubienie

  10. Pomiędzy książkami pisze:

    Niestety masz rację. Nie wiem, czy ta świadomość liczby przeczytanych książek budzi w ludziach ten snobizm, ale o książkach trudniej się rozmawia. Oczytani ludzie z góry oceniają i skreslalaja lżejsze książki. Pojawia się pewien problem z komunikacją na tej płaszczyźnie i smutne jest to, że czytanie, które ma budzić w człowieku wrażliwość, budzi u niektórych egoizm.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    Ola z pomiedzy-książkami.blogspot.com

    Polubienie

  11. Bookendorfina Izabela Pycio pisze:

    Nie cierpię snobizmu czytelniczego, nie wiem, ile książek by tacy ludzie nie przeczytali, nie mam ochoty na kontynuowanie znajomości z nimi. Czytanie może być wielką pasją, zwykłą przyjemnością czy chwilową rozrywką, wszystko zależy od tego, kto i czego w danym momencie potrzebuje. Czytajmy dla siebie, dyskutujmy z innymi, wymieniajmy się wrażeniami, ale pozwólmy innym czytać, tyle ile chcą, co chcą i jak chcą. 🙂
    Bookendorfina

    Polubione przez 1 osoba

  12. Recenzjonistka pisze:

    Recenzjonistka buszowała po Sieci i znalazła ten wartościowy wpis. Coś niestety w tych uwagach jest. Bo nie wypada lubić Nortona, za to trzeba się zachwycać „Wyznaję”. Nie trzeba. Można, warto, ale nie ma takiego obowiązku. Poza tym kto powiedział, że nie ma wartościowego romansu? Kryminału? Powieści fantasy (weźmy takiego Dukaja na przykład, chociaż jest ciężkostrawny)? Po prostu czytajmy.

    Polubienie

  13. cienie pisze:

    Naprawdę świetny wpis. Prowadząc własnego #bookstagrama często mam wrażenie, że np. zwolennicy klasyki literackiej z lekkim, złośliwym uśmieszkiem komentują posty osób, które czytają nowości czytelnicze. Ostatnio sama wypowiedziałam się w temacie czytania np. 20 książek w miesiącu chcąc pokazać, że każdy ma prawo czytać CO chce i ILE chce bez względu na obecnie panujące trendy. Krytycy zawsze się znajdą – a gusta są różne. Czytajmy i dajmy czytać, ot.

    Polubienie

Dodaj komentarz