Przedpremierowa recenzja- „Szamański Blues” Aneta Jadowska

926943_210183412651241_958618096_n

 

Z Aneta Jadowską mam pewien problem… Czytając pierwszy tom przygód Dory Wilk miałam tyle samo powodów do pochwał co do krytyki i nie byłam pewna które argumenty przeważają. Właśnie przez to nie przeczytałam pozostałych tomów gdy miałam taką okazję, a teraz po prostu ogromnie tego żałuję. Bo mimo minusów w tamtej książce było to COŚ co sprawiło, że nawet parę lat później myślę o niej i nie jestem w stanie przestać. Dlatego gdy zobaczyłam, że Jadowska rozpoczyna nową serię osadzoną w tym samym magicznym świecie wiedziałam, że tym razem nie popuszczę.

Witkac nie może powiedzieć, że ma łatwe życie. Kiedyś uważany był za narkomana (on tylko eksperymentował!), później jako partnerkę w policji dostał Dorę Wilk (życie z nią jest tak samo skomplikowane co eksperymentowanie…), a na koniec okazało się, że jest szamanem. Od tej pory nie dość, że pracuje jako policjant to w dodatku jego życiową misją jest odsyłanie duchów i upiorów na drugą stronę. A te nie zawsze chcą współpracować. Mimo wszystko jakoś dałoby się to wszystko poukładać gdyby pewnego wieczoru w drzwiach nie stanęła mu jego była miłość. Konstancja przychodzi do niego nie po to by powiedzieć przepraszam, tylko by poprosić go o pomoc- w szpitalu gdzie pracuje w tajemniczy sposób giną noworodki. A to dopiero początek historii…

Wspominałam wcześniej, że miałam problem ze Złodziejem Dusz przez te wszystkie lata nie mogłam go jednak jasno określić. Wiedziałam, że jakiś jest ale jaki? Uświadomiłam sobie o co chodzi dopiero dyskutując o Szamańskim Bluesie na Instagramie, pisałam o tym niepowtarzalnym swobodnym stylu dzięki któremu ma się wrażenie że o wszystkim opowiada ci główny bohater osobiście, czuć wszechobecny luz i swobodę narracji. No i właśnie z tym miałam problem! Ciężko było mi się przyzwyczaić, że pisarz może tak swobodnie nawiązywać kontakt z czytelnikiem bez niepotrzebnego wzdęcia i napięcia. Po prostu nie dojrzałam do tego, że ktoś może bawić się piórem i nie ugniatać słów tak by nadać im jako taką formę ale po prostu pozwala im płynąć by same opowiedziały historię. Jak mogłam tego nie docenić? Teraz pragnienie przeczytania całej serii o wiedźmie wprost wypala we mnie swoje piętno.

Dorę pamiętam jako wszechobecną, zakręconą i nieco nienormalną przedstawicielkę płci pięknej z ikrą jeszcze większą niż biustem. Za to Witkac… O matko Witkac jest zupełnie inny. Spokojny, na swój sposób przystojny mężczyzna który u progu kryzysu wieku średniego nagle zostaje wrzucony do innego świata. Nie potrafi zaakceptować go bezwarunkowo tak jak jego przyjaciółka, do końca nie chce być jego częścią i coś w nim nadal się buntuje nie pozwalając do końca wejść w świat magii i czarów. Główny bohater o zupełnie innej osobowości niż do tej pory przywykliśmy sprawia, że te samo uniwersum widzimy w zupełnie inny sposób niż do tej pory.

Interesującą zabawą poza śledzeniem losów Witkacego jest coś jeszcze… Obserwowanie otaczających go kobiet czy to z przeszłości czy teraźniejszości oczami mężczyzny w dodatku tak inteligentnego i spostrzegawczego jak na prawdziwego policjanta przystało. Co śmieszniejsze mózgiem tego mężczyzny steruje kobieta która go stworzyła i jego losy przelewa na papier. I tutaj rodzi się pytanie które nie daje mi spokoju od momentu gdy Konstancja stanęła w drzwiach Witkacego… Czy widzimy kobiety tak jak kobiety myślą, że widzą je mężczyźni czy Witkac tak zawładnął umysłem autorki, że to na widziała otaczające go kobiety oczami mężczyzny?

Nie mogłabym nie wspomnieć o jeszcze jednym powodzie dla którego pokochałam Szamański Blues. Sęp! Kto by nie chciał mieć takiego ducha opiekuńczego? Ta niesamowicie barwna postać jeszcze ostro namiesza w kolejnych tomach…

Cóż mogę więcej powiedzieć poza tym, że jestem zachwycona? Żałuję że miałam okazji przeczytać ciągu dalszego historii pewniej rudej wiedźmy. Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni. Ale cieszę się całym sercem, że miałam okazję poznać losy Witkaca, wiem że to nie koniec mojej przygody z twórczością Anety Jadowskiej. Oby pisała szybko… Nie mogę się już doczekać kolejnej części! I jeszcze jedno. Wcale nie mniej ważne niż wszystkie wcześniejsze zachwyty. Cieszę się, że mamy w Polsce tak uzdolnionych pisarzy. Szkoda, że tak rzadko ich doceniamy…

8 myśli w temacie “Przedpremierowa recenzja- „Szamański Blues” Aneta Jadowska

Dodaj komentarz